Oriflame On Colour - kremowa pomadka
Lata temu kosmetyki sprzedawane przez Oriflame i ich konkurencję były u mnie w stałym użytkowaniu. Wiele znajomych dorabiała sobie jako konsultantki, dlatego była ku temu okazja. Do dziś, po tylu latach wspominam najpiękniejszy zapach kokosowego żelu pod prysznic i balsamu od Oriflame i to utkwiło w mojej pamięci. Minęło już jednak co najmniej 7 lat od mojego ostatniego zakupu i przez ten czas poszukiwałam zupełnie czegoś innego. Tym bardziej byłam ciekawa tego jaką przemianę pod kątem jakości przeszła marka i chętnie zdecydowałam się na przetestowanie kolorówki. W ostatnim czasie w moim makijażu korzystałam z ich pomadek, podkładu, kredki i tuszów, dlatego w najbliższym czasie chciałabym Wam o nich opowiedzieć. Zacznę od pomadek.
Pomadki On colour występują w serii kremowej (czerwone opakowania) oraz matowej (bordowe opakowania). W serii kremowej dostępne mamy 9 odcieni, natomiast w matowej 8. Ja wybrałam sobie dwa odcienie różu i liczyłam na to, że jeden będzie mocniejszy i chłodniejszy, a drugi delikatny i przygaszony. Na zdjęciach zobaczycie jak wyglądają. Robiłam je przy sztucznym świetle toaletki, natomiast światło jest białe i nie zniekształca kolorów rzeczywistych.
Pierwszym kolorem jest Bright Pink. Jasny, cukierkowy, bardzo wyrazisty i zwracający uwagę. Sam kolor jeśli komuś taki barbie leży i pasuje do urody, będzie się podobał. Sztyft klasyczny, tradycyjnie ścięty. Osobiście preferuję aplikowanie pomadek przy użyciu gąbeczki na kształt błyszczyka. Konsystencja pomadki jest rzeczywiście kremowa. Aby dobrze rozprowadzić ją na ustach, nie mogą one być mocno nawilżone (np. uprzednio posmarowane pomadką ochronną), ponieważ wówczas nie osadza nam się na nich kolor. Żeby równomiernie pokryć usta, muszą one być całkiem suche i zmatowione pudrem. Wykończenie jest lekko błyszczące, a uczucie przyjemne. Nie czuć żadnego zlepienia. Przez pierwsze pół godziny byłam bardzo zadowolona i już myślałam, że to jest to. Zaplanowałam już makijaż na najbliższą imprezę z użyciem pomadki On Colour. Po około 40 minutach zmieniłam jednak zdanie...
Przyczyna bardzo prozaiczna. Po tak krótkim czasie pomimo tego, że nie piłam i nie jadłam, kolor zaczął schodzić. Co prawda równomiernie i nie wyglądało to dziwnie bądź sztucznie, ale jednak. Trudno byłoby podczas imprezy lub wyjścia na miasto kontrolować tak często swój wygląd w lusterku. Wolę po prostu użyć produktu tak mocnego i zastygającego, że o nic się nie martwię. Niestety, mimo pięknego koloru, pomadki Oriflame nie spełniły moich oczekiwań pod względem trwałości. Oczywiście chętnie będę z nich korzystać, ale nie w każdego rodzaju okolicznościach. Jestem ciekawa co myślicie o poniższym kolorze.
A poniżej kolor bardziej zgaszony i mniej rzucający się w oczy - Cold Blush.
Dostępne: tutaj lub na stronie http://orioffice.pl/ gdzie kosmetyki Oriflame dostępne są 20% taniej.
Moja ocena: 3/6
Ocena tak jak podkreśliłam, wynika głównie z trwałości, która dla mnie poza kolorem stanowi najważniejszy aspekt dobrej jakościowo pomadki. Opakowania są średnie z wyglądu, a materiał to zwykły, tani plastik. Nic wyjątkowego. Lubię je wyłącznie za kolor. Cena jest przystępna, ale uważam, że za 20 zł mamy na rynku bardzo dużo marek oferujących produkty utrzymujące się kilka godzin.
Oj nie lubię takich barbi odcieni ;p
OdpowiedzUsuńŁadne kolory :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że się nie sprawdziły, bo odcienie piękne :)
OdpowiedzUsuńKolory robią wrażenie, ale osobiście za takimi nie przepadam :D
OdpowiedzUsuń