Zaledwie kilka dni temu opisywałam Wam zalety płynu do mycia twarzy GlySkinCare (tu jego recenzja). Dzisiaj chciałabym zainteresować Was balsamem, który przez do złudzenia podobną butelkę stale mylę właśnie z płynem. Czy jego działanie jest równie dobre? Przekonacie się po przeczytaniu :)
Od producenta:
Dzięki delikatnej konsystencji Body Lotion 10 bardzo szybko się wchłania pozostawiając skórę gładką i orzeźwioną. Zawarty w preparacie kwas glikolowy złuszcza naskórek, pobudzając procesy regeneracyjne.
Korzyści:
Głębokie nawilżanie skóry
Stymulacja odnowy komórkowej
Zmiękczanie i wygładzanie naskórka
Rozjaśnianie przebarwień
Efekt anti-aging
Bardzo szybko się wchłania
Skład:
Balsam znajduje się w plastikowej butelce, zakończonej dozownikiem z pompką. Dla konsystencji kremowej, niezbyt gęstej, jest to odpowiedni sposób wydobywania. Nie mogę się rozpisywać w temacie aromatu, ponieważ produkt jest bezzapachowy. Akurat w przypadku wszelkiego rodzaju smarowideł do ciała trochę to dla mnie minus. Lubię kiedy skóra pachnie jakimś przyjemnym masłem. Konsystencja jest lekka i nietłusta, dlatego jest to dość szybko wchłanialny balsam. Bez wątpienia idealny do stosowania rano, kiedy spieszymy się do wyjścia i zależy nam na nawilżeniu skóry bez oczekiwania na wyschnięcie.
Po wchłonięciu, balsam pozostawia nam skórę miękką i gładką w dotyku, bez uczucia nieprzyjemnej lepkości i tłustości. Nie powoduje pieczenia i podrażnień, ale z uwagi na obecność kwasu glikolowego o działaniu złuszczającym (już na drugim miejscu składu), lepiej nie stosować go po depilacji zgodnie z zaleceniem producenta. O ile rzeczywiście zauważyłam poprawę nawilżenia skóry, o tyle wspomnianego w opisie efektu rozjaśniania przebarwień niestety nie. Podejrzewam jednak, że jedna zużyta butelka to zwyczajnie za mało, by móc na to liczyć. Balsam może wykazywać takie działanie przy regularnym i długofalowym stosowaniu. Jest to produkt dobry pod kątem jakości. Ponadto bardzo wydajny, co powoduje, że cena mogąca uchodzić za wysoką nie jest tak przerażająca. W składzie ma także lubiane przeze mnie i moją skórę masło shea.
Cena:
Około 80-90 zł/200 ml
Ocena taka, a nie najwyższa nie dlatego, że produkt mi nie odpowiada. Najwyższe daje po prostu tym masłom i balsamom, które mnie zachwycają i z których używania czerpię przyjemność. Zazwyczaj zawdzięczają to jadalnym zapachom. Ten jest rewelacyjny, ale nie uwiódł mnie wyjątkowo.
ciekawi mnie ta firma, ale ja nie wydaję na balsamy takich kwot , wole je przeznaczyć na walke o ładną cerę;)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam balsamy o jadalnych zapachach. Ten balsam jednak nieco mnie odstrasza ceną, mimo wspomnianej przez Ciebie wydajności :)
OdpowiedzUsuńMyślę że jest wart tej ceny :-)
OdpowiedzUsuńJeny, od lat szukam preparatu do ciała, który będzie rozpuszczał naskórek! Prowadzę siedzący tryb życia i od tego robią mi się grudki na pośladkach i udach i do tej pory musiałam je usuwać kwasami do twarzy. :D Muszę koniecznie spróbować tego balsamu, może się sprawdzi. :) Tylko cena odstrasza, ale czego się nie robi dla pięknej skóry... :D
OdpowiedzUsuńale mnie ciekawi
OdpowiedzUsuńMam, lubię, ale czasami odnoszę wrażenie, że nie nawilża wystarczająco.
OdpowiedzUsuń