Wybór obrączek ślubnych - nie takie proste
Kiedyś (podkreślam słowo kiedyś) wydawało mi się, że wybór obrączek to coś prostego i przyjemnego. Cały etap organizacji ślubu i wesela zdawał się być czystą przyjemnością, w trakcie której wybieramy z katalogów wszystko, co się podoba. Mówię tu o bardzo dawnych czasach, kiedy na większość tematów życiowych patrzy się w sposób idealistyczny, bo świadomość realiów jest jeszcze znikoma. Jak wiadomo jednak, nie żyjemy w świecie idealnym. Bez wątpienia ślub jest cudownym wydarzeniem, ale każdy kto już tego doświadczył wie, jak wiele zmartwień i nerwów pojawia się w trakcie przygotowań. Towarzyszą one wielu pozytywnym emocjom, więc nie myślcie, że odstraszam! Wracając do tematu obrączek, wyobrażałam sobie, że będę odwiedzać salony jubilerskie, przymierzać obrączki, po czym zdecyduję która z kilkudziesięciu obrączek podoba mi się najbardziej. No i oczywiście złożę zamówienie. Życie szybko weryfikuje nasze oczekiwania, bo okazało się, że znalezienie takiej obrączki, która wygląda dobrze na wystawie, ale też na moim palcu jest dość trudne i czasochłonne. Oczywiście się udało, nawet z dużym rabatem przy okazji świąt, ale jednak...Moje obrączki poniżej :)
Przy wyborze obrączki kierujemy się kilkoma kluczowymi kryteriami. Tym, z jakiego materiału jest zrobiona, jaka jest próba, jak wygląda i ile kosztuje (to akurat niektórzy, ale brak limitu finansowego tez nie oznacza, że będzie nam łatwiej znaleźć ideał). Jeśli mamy sprecyzowane wstępnie oczekiwania i wyobrażenie o tym, jaka powinna być, możemy rozpocząć poszukiwania w salonach jubilerskich zarówno stacjonarnie, jak i online. Wybór jest naprawdę duży. Tylko co z tego jeśli marzy się o delikatnej, wąskiej obrączce, a okazuje się że w ogóle nie wygląda to w praktyce dobrze. Można się rozczarować, bo często trzeba zweryfikować swoje marzenia :). Choć propozycji i wariantów jest obecnie nieskończoność, ja od początku chciałam pójść w klasykę- złote obrączki, żółte złoto, urozmaicone jedynie delikatnym wzorkiem i kilkoma brylantami. Niby powinno pójść łatwo, ale tak nie było. Problem polegał u mnie na znalezieniu odpowiedniej szerokości obrączki, bo większość była za szeroka i wyglądała przez to ciężko, pogrubiając znacznie palce. Nie chcąc rezygnować z elementu, który będzie błyszczał, musiałam poświęcić czas na szukanie. Nie dałam się po drodze skusić łączonym kolorom, wygrawerowanym rytmom serca lub czemuś zupełnie alternatywnemu. Po prostu klasyka.
Poniżej pokażę Wam to, jakie wzory rozważałam zanim wybrałam te jedyne:
Miało nie być dużo szaleństwa, bo lubię prostotę, ale też nie za dużą :). Myślę, że udało się znaleźć naprawdę to, co miałam na początku w głowie i nosi się bardzo dobrze. Wam, jeśli czekają Was przygotowania do ślubu, życzę samych dobrych decyzji, dużo cierpliwości i rozwagi.